Butelka w złotej siatce, etykieta z markiza portretem koniecznie. Dębowe trociny w ustach i sankcjonujący je złoty medal w Niemczech zdobyty. Jednym słowem wina czerwonego, hiszpańskiego, obraz mój. Wróć, riojy obraz mój. Bo kto by tam kieliszek hiszpańskiego, czerwonego wina zamawiał? Mówi się “kieliszek riojy poproszę”, a pan starszy zrozumie i już.
Chcąc obraz powyższy, skrzywiony jak mniemam, sobie wyprostować trochę, wziąłem na warsztat hiszpańskie flaszki cztery. Bez złotych siatek i złotych medali germańskich. Co prawda markiza nie uniknąłem, ale przynajmniej etykiety portret jego nie przyozdobił. A jak już flaszki wspomniane cztery pękły, to Lidl przysłał swoje cztery. Zatem osiem się łącznie zrobiło i cava. Egoistycznie zacznę od swoich, następnie kwartet z Lidla ocenię, a cava zostanie na deser. Znaczy się jedną z notek kolejnych.
Jednak zanim do win oceny, o winach hiszpańskich, czerwonych, w telegraficznym skrócie. Najbardziej znany region winiarski Hiszpanii – Rioja. Najbardziej ekskluzywny region* – Priorat, zdaje się. Najbardziej znany szczep winny Riojy – tempranillo. Nisko kwaskowaty, raczej garbnikowy, owocowy, ziołowy i stajenny**. Nadmiar dębiny zdecydowanie mu szkodzi. Jego główny towarzysz – garnacha, we Francji zwana grenache.
Regiony były, szczepy winogron były, zostaje klasyfikacja. Regionalnie to DO i DOC (3 najlepsze regiony). Natomiast jakościowo dla czerwonych win, to crianza, reserva, gran reserva. Odpowiednio dojrzewające 2 / 3 / 5-7 lat, z czego przynajmniej 12 / 12 / 24 miesiące w dębowych beczkach. Teorii starczy, panu Zraly i innym źródłom dziękuję, przejdźmy do win.