Zobowiązania zobowiązują, terminy się przeterminowują, czyli kwietnia dzień ostatni, a tu notki trzy zamiast czterech. A północ za minut sto osiemdziesiąt i sześć. Trzeba pisać i to szybko.
Zatem bez zwłoki dalszej do tematu notki przechodzę. Dziś o winach z Apulii odcinek pierwszy z dwóch. Z kartonika przez Andrzeja dostarczonego trzy zinfandele apulijskie, tamże primitivami zwane. Nadzieje spore, wszak zinfandel / primitivo to owoce, jeszcze więcej owoców, perfumy i południowe słońce. A gdzież jak nie na Italii kresach południowych słońca tegoż więcej być może. Co prawda Andrzej coś o tanich winach bez tanin wspominał, ale sekretu nie zdradzę, jeśli powiem że on tak o każdym winie mówi. Z wyjątkiem tych dwóch piemonckich na B może. No i chianti od Antinoriego.*