Ostatni raz grappa na moim blogu gościła w lipcu, roku 2011. Od tego czasu, choć tu i ówdzie grappy spróbować było mi dane, do notki kolejnej zebrać się nie potrafiłem. Jednak gdyśmy się wreszcie z Z. na długo umawianą grappy degustację spotkali, wyjścia nie było. Trzeba było wypić, ocenić i na bloga przelać. Co też dzisiaj czynię.
Spotkaliśmy się u Z., sobotnim popołudniem przy stole zastawionym bogato potrawami na kuchnię włoską stylizowanymi, które pod grappę podkładem doskonałym się okazały.* Flaszek siedem Z. wyjął, ja skromne trzy przywiozłem.** Łącznie jeden destylat był, jedna grappa biała „przemysłowa”, pięć białych jednoszczepowych lub o określonym miejscu pochodzenia i trzy grappy starzone, z których najstarsza piętnastoletnia. Zatem pełen przekrój włoskiej grappy na jednym stole, w jednym polskim mieszkaniu, w tysiącletnim hanzeatyckim mieście G.