Dzisiejsza notka luźno nawiązuje do poprzedniej i tematu win, które cierpliwości od przechowującego wymagają. Na tapetę biorę amarone, przytargane znad jeziora Garda prawie trzy i pół roku temu. Leżało sobie to amarone spokojnie, nie niepokojone przez nikogo, do czasu kiedy poziomu wina w butelce nie sprawdziłem. Zamiast szyjkę butelki wypełnioną winem zobaczyć, zobaczyłem ją pustą, wino już na ramiona flaszki opadło. I tak, odszpuntować je musiałem, a nie jeszcze z dekadę w piwniczce trzymać.
Szczęśliwie amarone w dobrej kondycji po nalaniu do kieliszka znalazłem. Względem “tanich” amarone marketowo-dyskontowych, wręcz w doskonałej. Zapraszam na spotkanie z winem, które mimo woltażu znacznego, klasę i elegancję zachowuje.
Szczegóły techniczne. Amarone od Cesariego, wino czerwone, region Wenecja Euganejska. Jest to najtańsze z linii amarone Cesariego. W winnicy kupowane, kosztowało około dwudziestu euro. Całkiem rozsądnie. Rocznik 2006, DOC, woltaż 14,5%, spory, choć jak na amarone to i tak niski. Kupaż szczepów corvina (70%), rondinella i molinara. W beczkach z dębiny slawońskiej spędziło 12 miesięcy. Wzrok: błyszczące, klarowne, wpadające w kolor bordowy, przypalany, gdyż intensywnością ciemnoczerwone, głęboko ciemnoczerwone. Nos: aromat owocowy – wiśnia, śliwka, syrop wiśniowy. Bukiet dymny z mokrym drewnem w tle. Esencjonalnie acz elegancko, bez tanich perfum i landrynek. Odorów alkoholu nie stwierdzono. Usta: zdrowa kwaskowatość (średni plus), wzmocniona garbnikami winogron (od końca I kwarty) i garbnikami dębiny (od końca II kwarty). Równolegle rozchodzi się fala ciepła i pikantności wzbudzona woltażem. Dodajmy do tego korzenne aromaty i owocu nie trzeba. Co się dobrze składa, bo owoc robi za tło, dalekie tło, i tak może zostać. Wino w dotyku gładkie i szczypiące, na długość ponad cztery kwarty.
Podsumowując. Może i młode rocznikiem, ale charakter amarone oddaje zacnie. Rozbudowuje się powoli, statecznie, od esencjonalnego nosa, poprzez wyraziste usta, aż po korzenne wspomnienie. Taki trunek do sączenia jesiennymi wieczorami i przegryzania pralinkami korzennymi.* Bo wicie, rozumicie, molekularna zgodność musi być.
* są takie, całkiem smaczne, w sklepach na A pod marką KK. Żeby się nie pomylić opisane jako “… do wina”.
Jakby na to nie patrzeć amarone złożonym winem jest, niczym włoskich miast zabudowa historyczna. Na fotce: przenikanie się starego z wiekowym, gdzieś w gąszczu uliczek Werony, 2010. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz